W tym filmie wszystko jest średnie. Wykonanie jest dwojakie, czasami cieszy oko i raduje, a czasami zastanawiamy się jakim telefonem kręcono ten film. Muzyka nawet nie dorasta do pięt tej, którą wyczarowana została dla anime. Ba, momentami słychać w niej 'holiłudzkie' naloty, paskudne. Aktorstwo jest troche ponad przeciętne, choć mnie osobiście nie podobało się to, w jaki sposób został przedstawiony Ginko. Ograbiono go z tego spokojnego, monotonnego głosu, lakonicznej mowy ciała i mimiki. Pozostałi aktorzy są na różnych poziomach, co oczywiście łatwo zauważyć ze względu na wiele postaci drugoplanowych. Także sceny walki i pościgów są średnie, brakuje im efektów specjalnych i wybuchów. żartowałem-ha-ha-ha. Tak ryli to efekty są przytłaczająco średnie, szczególnie że nie mówimy tu o kreowaniu nieziemskich pejzaży, tylko o np: animacji wody, grze świateł, pojedyńczych elementów krajobrazu i oczywiście o samych mushi. Animacja tych ostatnich jest wyjątkowo rozczarowująca. Na deser pozostaje fabuła, jeśli to czytacie to wiecie pewnie, że film poskładany jest z czterech odcinków. I tyle, nie mniej ani nie więcej.
A jednak miło było poświęcic 2 godziny 10 minut (hax!) swojego życia na ten film, ot tak z ciekawości. Ja osobiście moge policzyć na palcach jednej ręki filmy pochodzenia wschodniego które widziałem, więc nie jestem koneserem. Fani Mushi-shi powinni obejrzeć, bo to fajne uczucie patrzeć jak jedno z najlepszych anime staje się rzeczywistością :3 Pozostali chyba nie będą płakać jak go nie obejrzą.