"Yomeddine" oznacza w języku arabskim "Dzień Sądu". Fragmentem, który najbardziej nawiązuje do tego pojęcia, jest scena wschodu słońca pod mostem, gdzie Rayes mówi Beshayowi, że "na Yomeddine, wszyscy będziemy równi". Wyleczony z trądu kopt Rayes i przygarnięty przez niego sierota Beshay po raz pierwszy opuszczają granicę kolonii
"Ja też jestem człowiekiem!".
Popłakałam się.
Ilu takich "potworów" żyje, jest, istnieje i musi się z tym życiem zmagać, a najtrudniejszym do przezwyciężenia bywa zwykle to nazywanie "potworem" - spojrzenia, krzyk, strach, wstręt, brak zrozumienia i akceptacji, brak szacunku. Fakt iż nie możesz tak po prostu...
Charakter filmu, który bardzo sobie cenię - prosty, szczery, prawdziwy. O wykluczeniach, przyjaźni i sile nadziei. Bez sztucznych ogni. Emocje bohaterów udzielają się - tę ciężką podróż pokonujemy razem z nimi: czujemy to zmęczenie, zwątpienie, strach, radość z prostych rzeczy. Film ma na celu zmusić nas do akceptacji...
więcejPodróż Beshaya z kolonii trędowatych w towarzystwie małego sieroty Obamy w górę Nilu i Egiptu (jakże dalekiego od tego, co oglądamy w turystycznych folderach) w poszukiwaniu rodziny tego pierwszego. Oparta na wielu ckliwych, łzawych i chwytających za serce schematach oraz przede wszystkim naturalnej charyzmie aktorów...
więcej